Wpatrywałam sie w nich jak bym nie zrozumiała zaraz wyrwałam się i zbiegłam na dół .Szłam drogą do puki nie podjechał mini van
- A ty piękna dokąd podążasz?
- No nie jakiego Marco .
***Amelia***
- Że co ? Jak to poszła sobie ratować Harrego?!
Nie mogłam krzyczeć ale i tak darłam sie w niebo głosy ,a nie mogłam krzyczeć po przed chwilą miłam operację i do końca nie wybudziłam sie ale po takiej wiadomości to chyba każdy by zaczął się drzeć .
*** Stell***
Po jakiejś godzinie Jeremi bo tak mi się przedstawił zawiózł mnie do jakiegoś miasteczka . Wysadził przed wielką willą na uboczu . Weszłam do środka
- Hallo jest tu kto ?
Zaraz po tych słowach już klęczałam przed Marco
- Stell twoja buźka ocalała ... Jaka szkoda .Dawać go - dwóch goryli wprowadziło Harrego który ledwie co szedł. Miał rozcięty łuk brwiowy wargę po mojej prawej i podbite oko - No to mamy parkę
Rzucili Harrym .Ten nie miał siły by sie nawet podeprzeć .Chciałam podbiec do niego
- Jeden krok a on zginie - zatrzymałam się jakieś 7 metrów od niego . Zrobiłam dwa podskoki .- Co ty odpierdalasz ?
- Powiedziałeś kroki a nie skoki- wyszczerzyłam sie .Usłyszałam cichy śmiech Harrego
- No kurwa na jedno wychodzi .
- No właśnie nie na jedno .
- Zamknij się suko .
- No kurwa nie widzę tutaj żadnego psa .Jak się twoja suka nazywa ?
Marco wyciągnął pistolet z tłumikiem .
- Jaki model ?
- Em obchodzi cię z jakiego pistoletu zginiesz ?
- Nie bardzo ale widzę że to niezły sprzęt .
- To jest HK Mk23 SOCOM
Podeszłam bliżej .
- Tylko patrzę .
Marco zaczął się popisywać a ja jakoś chciałm wyciągnąć ten pieprzony pistolet z jego mocnego uścisku.
- Mam pomysł . - Marco wsadził mi do ręki pistolet .- Jeśli ty go nie zabijesz to on będzie patrzył na twoją długą drogę do śmierci .
- Nie zrobię tego !
- Zrobisz jeśli chcesz żyć
- Kurwa nie zrobię tego ! Ja go Kocham
Harry uniósł lekko głowę .
- Stell proszę zabij mnie .
- Harry co ty kurwa pleciesz ?
- Proszę wolę umrzeć niż patrzeć na twoją śmierć- Hazz wyglądał tak niewinnie leżąc 7 metrów ode mnie na zimnej kamiennej podłodze
- Nie zobaczysz mojej śmierci .
Odwróciłam się i strzeliłam. Przy okazji zamknęłam oczy . Kiedy lekko otworzyłam jedno z nich zobaczyłam Marco . Trzymał się za serce był cały we krwi.
- To że dałeś mi broń nie było dobrym posunięciem .
W ty salonie czy huj wie co to jest był jeszcze jego 5 ludzi którzy zaraz popadali jak muchy .
- Harry -rzuciłam broń na bok a sama podbiegłam do Harrego .
- Naprawdę mnie kochasz ?- szepnął cicho.
- Musze zadzwonić po kogoś .- Wyciągałam telefon ale Harry złapał mnie za nadgarstek .
- Odpowiedz .
- Oj Harry .
- Proszę
Wyciągnęłam telefon
- Louis błagam szybko do Ashted na ulicę Ashted Wood RT 16
- Co się dzieje ?
- No Louis potem ci powiem .
Rozłączyłam się ,a Harry cały czas na mnie patrzył .
- Co ci zrobili boli cię cos ?
- To co mi zrobili jest nie ważne .
- Harry możesz mieć coś złamane!
Hazz uniósł się na łokciach.
- Jedyne co bede zaraz miał złamane to serce .Jeśli nie odpowiesz mi na moje wcześniejsze pytanie .
- Harry a czy ... czy ty mnie kochasz ? - starałam się mówić szybko ,by nie zrozumiał . Wpatrywałam się teraz w swoje kolana które stały się bardzo interesujące .
- Stell- usiadł i wsadził dłoń pod moją brodę bym na niego spojrzała - oczywiście .
Nawet jego rozcięty łuk brwiowy i zaschnięta krew nie przeszkadzałam mi .Mogłabym się w niego wpatrywać godzinami .
- Czy ty do cholery myślałeś że ja cię zabiję ? Myślisz że mogła bym to zrobić ? Przecież cię kocham jak się kogoś kocha to sie go nie zabija nieprawdaż ?
Harry mnie przytulił a ja lekko pocałowałam go w policzek .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz